Legenda głosi, że pewnego pięknego dnia, parę lat temu, znudzony Cee-Lo złapał za słuchawkę i zadzwonił do starego kolegi Brian’a Burton’a, żeby powiedzieć mu: „Hej Danger, zróbmy jakąś płytę”. Ile w tej legendzie prawdy, wiedzą zapewne tylko obaj panowie, ale faktem jest, że z połączenia sił czarnoskórego rapera i wokalisty z genialnym producentem (m.in. Gorillaz, Black Keys, The Rapture), powstał swego rodzaju masterpiece na ówczesnej scenie komercyjnej – wydany w 2006 roku „St. Elsewhere”.
A teraz postanowili pójść o krok dalej i stworzyć sophomore. Miałam pewne obawy co do tego albumu. W końcu to „St. Elsewhere” wywołał we mnie prawdziwy dreszcz, pokazując jak można brzmieć nadzwyczaj oryginalnie i zarazem komercyjnie, jak w gąszczu słabych produktów pokazać swój geniusz. Ciekawość okazała się jednak silniejsza od strachu.
Począwszy od pierwszego numeru, mamy tu eksplozję dziwnych polepionych dźwięków, tworzących z charakterystycznym głosem Cee-Lo danie tak niepowtarzalne i smakowite, że aż chce się więcej. Bo to właśnie głos tego dziwnego człowieka jest najmocniejszym punktem wszystkich produktów metkowanych jako Gnarls Barkley – silny, pełen emocji, niepokoju, ale zarazem też słodyczy i pasji.
Na uwagę niewątpliwie zasługują singlowe numery: smutny i przejmujący „Who’s Gonna Save My Soul” i skoczne „Run”. Oprócz tego podniosłe „Neighbors” i dzikie „Open Book”. Teksty, pisane boskimi rękami Cee-Lo opowiadają o tym, o czym zawsze Green opowiadac lubi: miłości, relacjach międzyludzkich, rozterkach sercowych. Jak zwykle z dystansem i humorem (polecam wsłuchać się w „Woul-be-Killer”), również zawierający spory ładunek emocjonalny. Pisząc o tej płycie, zupełnie nie wiedziałam jak ująć w słowa moją miłość do ukochanego kawałka: „Blind Mary”. Powiem więc, nieco kolokwialnie: to jedna z najpiękniejszych pieśni jakiekolwiek słyszałam, tak słodka i cudowna, że aż mi łyżwa na gębie wyskakuje, kiedy tego słucham. Blind Mary, marry me!
Dziwne to wszystko, ale jednocześnie piękne. I mogę zapewnić: pokochacie tę płytę od pierwszego usłyszenia.
Recenzja ukazała się także na muzykasrodka.blogspot.com
"producenci złej muzyki winni być kastrowani / pozbawieni uszu będą śpiewali cienko w piekle"
- Tadeusz Różewicz,
"Zła muzyka"
Komentarze zawarte na blogu są własnością ich autorów. Materiały opublikowane na blogu podlegają polityce ochrony prywatności. Kopiowanie całych tekstów lub ich fragmentów bez zgody autora jest zabronione. Copyright © AxunArts 2005-2019. All rights reserved.