Czwarty studyjny album Christiny Aguilery, zatytułowany „Bionic”, trafił do sprzedaży na terenie Polski w pierwszych dniach czerwca 2010 roku. Dziś, niemal miesiąc po tym wydarzeniu, zapraszam do lektury jego recenzji.

Christina Aguilera (dziś 30 lat*) na scenie występuje od 6-go roku życia. Krysia (pozwólcie, że będę czasami tak nazywał piosenkarkę) od małego brała udział w programach z serii Zaczarowany Świat Disney’a. Jedak jej prawdziwa kariera rozpoczęła się w 1998 roku, kiedy piosenka „Reflection” pojawiła się w filmie „Mulan”. Urodzona w USA artystka nagrała do tej pory dwa średnie albumy (imienny z 1999 roku i „Stripped” z 2002) oraz fenomenalny materiał „Back to Basics” sprzed czterech lat. Owej fenomenalności wspomnianego krążka nie zmieni nawet fakt, że całość podzielona była na dwie płyty, różne od siebie pod względem poziomu muzycznego niczym ogień i woda. Pierwsze miejsce w rankingach sprzedaży może nie zawsze jest adekwatne z szczeblem artystycznym wielu płyt, jednak w tym wypadku dziewięć pierwszych miejsc w takowych zestawieniach nie fałszuje rzeczywistości.

Od 2006 roku zastanawialiśmy się więc, czy Aguilera da radę nagrać płytę lepszą (lub chociażby zbliżoną jakością) od „Back to Basics”. Niestety, okazało się, że jest to niemożliwe, co nie znaczy wcale, że „Bionic” to materiał słaby, czy też niewart polecenia.

Odkąd tylko Lady GaGa zyskała rozgłos, wszyscy nagle zaczęli tworzyć muzykę utrzymaną w podobnej stylistyce. Fakt ten sprawia, że w chwili obecnej trafiają do nas produkty, w których na ogół pop i dance mieszają się z elektroniką. Mankamentem jest jednak to, że wszystko robione jest bez zastanowienia i brzmi tak samo. Sytuacja taka przyznam jest dla mnie, jako słuchacza, lekko denerwujące. Pomimo owej irytacji, w przypadku nowej płyty Aguilery jestem zmuszony zweryfikować swoje poglądy.

„Bionic” jest produktem bardzo wyważonym – zaczyna się dość energicznie (piosenka tytułowa, później znane już wszystkim singlowe nagranie „Not Myself Tonight” z bardzo prowokującym teledyskiem oraz „Glam”), by następnie trochę zwolnić (ciekawa ballada „Sex for Breakfast”, fenomenalne „Lift Me Up” i trzymające poziom „I Am”). I to właśnie ten spokojniejszy moment na płycie cenię sobie najbardziej. Aguilera pokazuje, że jej siła nie tkwi w stymulowanym komputerowo wokalu (jak u GaGi). To dobra i głęboka barwa głosu wokalistki sprawia, że piosenek przez nią wykonywanych chce się po prostu słuchać, a i nawet niezbyt porywający hymn Stanów Zjednoczonych może się podobać (Christina wykonywała go podczas ostatnich finałów koszykarskiej ligi NBA, wywołując przy tym niemałe emocje).

Z „Bionic” byłoby zapewne jeszcze lepiej, gdyby nie fakt, że po wspomnianym wyżej dobrym środkowym fragmencie nie nastawała końcówka – ponownie szybsza i momentami amuzyczna. W zasadzie na uwagę spośród trzech ostatnich piosenek zasługuje jedynie „I Hate Boys”.

[picapp align=”center” wrap=”false” link=”term=christina+aguilera&iid=9059985″ src=”http://view1.picapp.com/pictures.photo/image/9059985/christina-aguilera/christina-aguilera.jpg?size=500&imageId=9059985″ width=”380″ height=”270″ /]

Co warte zaznaczenia na sam koniec, płyta „Bionic” ukazała się w kilku wersjach: podstawowej; tańszej eco style (z próbką perfum Aguilery ‚By Night’; nie jestem pewien, ale jest to chyba inicjatywa tylko polskiego dystrybutora); oraz dwóch limitowanych: z trójwymiarową okładką i dodatkowym CD; i potrójnym winylem. Jedni uważają to za przesadę, jednak prawda jest taka, iż w dzisiejszych czasach, w których bez problemu na tydzień przed premierą ściągnąć można album w wersji mp3, o potencjalnego nabywcę trzeba walczyć na różne sposoby – najlepiej oferując mu kilka wersji albumu. Inna sprawa jest jednakże taka, że bonusowe nagrania w limitowanych i elektronicznych formach (iTunes) winny bardziej przyciągać uwagę, czego niestety o „Birds of Prey”, „Monday Morning” i „Bobblehead” powiedzieć nie można.

*Piosenkarka, jak na kobietę przystało, obraziłaby się zapewne czytając te słowa. Fakt, Aguilera ma 30 lat rocznikowo, jednak pełne urodziny świętować będzie dopiero w grudniu.

3 odpowiedzi na „Christina Aguilera – Bionic”

  1. bardzo fajna płytka. polecam wszystkim

    Polubienie

  2. Rewelacyjna płyta, podoba mi się bardzo!

    Polubienie

  3. Christina jest wielka…nie jest to Back 2 basics,ale wez i nagraj lepsza plyte…

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Autor

PRZECZYTAJ O POWODACH ZAMKNIĘCIA STRONY

ostatnio popularne