Muzycznych duetów damsko-męskich w historii muzyki rozrywkowej było już wiele. Wystarczy wspomnieć tylko o Roxette, Peterze Gabrielu i Kate Bush, czy najpopularniejszej śpiewającej parze – Albano i Rominie Powel. Teraz Sylwia Grzeszczak i Liber postanowili nagrać album w schemacie ‚ona i on’.
Jakiś miesiąc temu na półkach sklepów muzycznych w całej Polsce pojawiła się wspólna płyta młodej, obiecującej wokalistki Sylwii Grzeszczak oraz byłego reprezentanta składu Ascetoholix, Libera.
Krążek „Ona i On” to koncept album, opowiadający o relacjach pomiędzy kobietą a mężczyzną we współczesnym świecie. Od strony muzycznej jest to typowy popowo-rapowy materiał, zawierający piosenki jakich wiele słyszymy codziennie w każdej większej rozgłośni radiowej. Po prostu, ktoś umyślił sobie, że para ta ma zrobić karierę i dlatego też wciągu dnia, po kilka razy słuchacze (np. RMF-u) katowani są piosenkami singlowymi „Co z nami będzie?” i „Nowe szanse”.
Damska strona, reprezentowana przez Sylwię, prezentuje się bardzo ciekawie. Głosowo, Grzeszczak to jedno z większych odkryć polskiej sceny ostatnich miesięcy. Nieco gorzej jest z Liberem. Część z Was może myśleć, że jestem do niego uprzedzony, ale po kilkakrotnym przesłuchaniu tej płyty, nie umiem doszukać się plusów jego obecności na tym projekcie. Raper jest autorem wszystkich tekstów piosenek, jakie zostały zawarte na albumie, do tego przeplata wokal Sylwii, swoimi rymowankami (nie powiem, czasem nawet ciekawymi). Dzięki temu połączeniu, dostajemy typowy jak na dzisiejsze czasy album, który trafi do szerszej publiki i zostanie przez nią okrzyknięty najlepszą płytą roku. Bardziej wymagający słuchacze poprzestaną na jednym odsłuchu.
Na sam koniec, chciałbym ostatni raz zatrzymać się przy Liberze. Będąc jeszcze w składzie Ascetoholix, na ścieżce dźwiękowej do filmu dokumentalnego „Blokersi”, rymował: „Mówią, że raperzy upadną / My jednak wiemy, te słowa nie są prawdą”. Niestety, płytą tą muzyk pokazuje, że jeden raper upadł – i to bardzo nisko.
Dodaj komentarz